20120130

cash&BACH

Znowu wygrałem pieniądze.
Nie powiedziałaś ani słowa.
Postanowiłaś widocznie nie stosunkować się do moich sukcesów.
Jak zwykle statyczna, z szyją lekko odchyloną na północ.
No to napiję się, powiedziałem, choć za grosz nie było w tym współczesności,
z jaką wygrałem te pieniądze.




W konkursie na odpowiedź na pytanie na czas.
Ach. Zawsze pragnąłem kobiety,
która podziwiałaby mnie z równą mocą,
z jaką ty ignorujesz, po prostu rzucając mi przelotne spojrzenie i wychodząc na miasto.
Charles byłby z ciebie zadowolony.
Powiedziałby, że jesteś niezależna,
jak on sam - a przez to w zupełności godna miana Jego Kobiety. [ and that is how you make love to a guitar ]

Ale jako moja kobieta jawiłaś mi się z małej litery,

otulona w gepardzie cętki,
z torebką, ciasno przylegającą do boku.
Wychodziłaś właśnie, zamiast świętować sobie ze mną. Wychodziłaś bez słowa i tylko mój pot lał się po ścianie Twojego wzroku.
Nocne miasto należało do ciebie i nawet nie mogłem zanegować tego wstydliwego faktu.
Po prostu ukryłem głowę w prześcieradłach i starłem się sam ze sobą, w pełni tego słowa znaczenia, spadając na ostrą wykładzinę i zdzierając sobie z czubka nosa naskórek.
Krew.

................................................
................................................
................................................
................................................
................................................

Na krew najlepsza jest wódka.
O ewidencjo.
W tamtej sekundzie, powolnego, pre-pijackiego spadania, postanowiłem znaleźć sobie kochankę na gadu-gadu.
Albo czymś bardziej upokarzającym - na czacie.
Taką, która czekałabym na mnie daleko, nie wiedząc nawet, jak naprawdę mam na imię i jak mało jestem wart.
Wyszłaś w nocne życie, w galerie i ociekające tłuszczem obrazu nowego wieku. Ja zostałem.
Żałosny sodomita czekający żony.
Nie pogrążysz mnie, myślałem sobie,
usiłując odepchnąć wizje twojej pięknej twarzy,
naznaczonej ciemną linią regularnych brwi i ust,
za pomocą których torturowałaś mnie godzinami.

Żono, dlaczego poprosiłaś mnie o rękę, wiedząc, że będziesz najlepszą kobietą dla kogokolwiek innego, tylko nie dla mnie, kochającego cię naprawdę i przez to ginącego w męce.

Żono. Zobacz, zaraz klęknę.
Klęknę przed przeklętym ekranem i przyzwę do siebie twoje sumienie, zaklęte w postać ciemnej bestii spod znaku nicka ,,tara666", sasha_almost_grey". Będę płakał najmocniej, bylebyś mnie nie zostawiła, na pastwę tych małych sprzedajnych smerfiątek, podających mi rękę na przejściu dla pieszych Grochów-Ulica.
Ty mnie nie zabij.
Ty mnie.
Ja proszę.

Czas płynął - a z ust obezwładnionego żalem Jakuba, sypały się iskry.

Ból, był wszechogarniający i niemożliwy do znieczulenia, wbrew wszelkim przywołanym na pomoc nimfetkom i kilkunastominutowemu brandzlowaniu, pozbawionemu logicznego finału.

______________________
W oczach mam łzy.

Sama rozumiesz.
Umieram.
Nie po to się zdradza, żeby potem kochać. Skrajnie zasadzone uśmieszki nic ci nie pomogą pornograficzna marzanno.
Zawsze będziesz, gdzieś pomiędzy wierszami, przywoływała swoje przeszłe trupy.
Zawsze jakaś Sodomia będzie panowała nad twoim umysłem. Nie po to mnie teraz dotykasz, żeby potem nie pomyśleć o kimś innym, bardziej pociągającym, weselszym i silniej oddziałującym. Ty idealna.

Analizuję się.

Skanuję, komórka po komórce.


_____________________



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz